Site icon trendowaci

What’s Your Pleasure?

What’s Your Pleasure?

Na swoim nowym, inspirowanym muzyką dyskotekową albumie Ware brzmi odważniej, luźniej – i szczerze mówiąc, bardziej zabawnie – niż przez prawie dekadę.

Na swoim nowym albumie Jessie Ware brzmi jak gospodarz imprezy, o której słyszałeś na Manhattanie w latach 70. – aksamitne bankiety i pudrowe powierzchnie, płaszcze z norek i papierosy oraz enigmatyczne nazwy klubów lub – wyzwolenie po homoseksualistach i przed AIDS – szczerze obiecane sanktuarium, raj. Możesz sobie wyobrazić, że Ware bierze pod swoje skrzydła nową scenę, szczegółowo opisując tajne zakątki miejsca, doradzając, jaki płyn do picia należy unikać – a zresztą, czy nie zasługujesz na szampana?

Dyskoteka była wspólną obsesją późnego czasu zarówno dla żonglerów list, jak i dla rówieśników Ware’a, ale jej cześć dla epoki może być najbardziej dosłowna, aż do jej zapalonego portretu na okładce albumu, który nawiązuje do zdjęcia Andy Warhola przedstawiający Biancę Jagger

fot. Andy Warhol

Ware jest  imprezową dziewczyną, która ożywa pod lustrzaną kulą z zapierającymi dech w piersiach flirtami nad dyskotekowym i żywym Hi-NRG, zręcznie odtworzona przez głównego producenta Jamesa Forda. Jej krainą cudów jest, cytując jednorazowy opis Franka Leibowitza Studio 54, stworzony do „seksu i tańca”. (Ware sama mówi o samym nagraniu.)

Tytułowy utwór jest jak wózek z deserami do wyboru. Znów przy “dancing sideways.” “Come on now push/Press/More/Less,”, wzdycha nad neonowymi syntezatorami. „Step Into My Life”, koprodukowane przez Forda i Kindnessa, jest mistrzowską klasą orkiestrowego funku, a Ware nalega “I don’t wanna talk, no conversation.” “Save A Kiss,”, element odstający, rozszerza paletę albumu o kinetyczny electropop, którego głos Ware zalewa romantyczną tęsknotą.

W ostatnim wywiadzie Ware opisała What’s your pleasure? jako świętowanie jej kwitnącej pewności siebie. Płyta ma mniej poszukiwania duszy z poprzedniego albumu Ware’a Glasshouse, ale przybliża jaśniejszy aspekt jej osobowości i jest połączony z obozowym(w odniesieniu do obozów wakacyjnych) poczuciem humoru, które odzwierciedla frywolność disco, a także bezczelność, która jest  w manierach stołowych (Ware’a podcast), ale w dużej mierze brakuje jej nagranej muzyki. Jej zwiewny wokal wydaje się szeptem tajemnic, oferowanymi zwierzeniami, przypominającymi miękki kołczan Diany Ross nad rytmami Nile Rogers i Bernarda Edwardsa oraz w „Mirage (Don’t Stop)” zbliżającym się do orgazmicznego zachwytu Donny Summer. Potężny refren „Read My Lips” podwaja w ustnej insynuacji piosenki z pocałunkowymi efektami dźwiękowymi, przywodząc na myśl dyskotekowy utwór Anity Ward „Ring My Bell”. Gumowany dżem basowy „Ooh La La” to zamieszanie z pyskatą reklamą i trąbieniem samochodów, a pienista, galaretowata „Soul Control” koncentruje się na cudownym  “We touch and it feels like: Woo!” Cieszę się, że Ware brzmi bardziej zrelaksowana.

Ware pozwala, by jej charakterystyczny psychodramat wkradł się w nocne eskapady, które opisuje. Ponad mrocznymi pulsującymi syntezatorami „In Your Eyes” Ware jest pełna niepewności. “Would you follow me, with no guarantee?”(czy poszedłbys ze mną bez gwarancji) pyta? „Adore You”, wyprodukowane przez Josepha Mount Metronomyego, popełnia to nieskazitelny głos Ware zblizony barwą do mechanicznego szmeru, takiego, który mógłby odtworzyć ścieżkę dźwiękową samotnego androida przeszukującego kosmos. Ale jej intonacje („Pochyl się … poruszaj się powoli”; „nie odchodź”) zmieniają nastrój piosenki z każdą sylabą, w niuansie, który sprawia, że ​​najmniejsze zmiany sprawiają wrażenie sejsmicznych.

Jaki jest ten album oceńcie sami. Dostępny jest już w sprzedaży od 29 czerwca.

DJ BASS


Exit mobile version